czwartek, 29 stycznia 2015

Marzenia do spełnienia :))

Chyba każda z nas ma w swoim komputerze folder ze zdjęciami wnętrz, które ją inspirują lub zwyczajnie zachwycają.
Mam i ja taki folder do którego podkradam sobie fajne wnętrza,
 a potem, kiedy mam wolną chwilę siadam i przeglądam sobie, wzdycham do nich i po raz -enty przyglądam się detalom.


Jak chciałabym mieszkać???
Tak.........


Pobożne życzenia, co?!!!


Te zdjęcia to pewien wyznacznik tego, co mi się podoba i jak chciałabym urządzić nasz dom.
Takiej perfekcji nie osiągnę (musiałabym wszystko wyrzucić i zacząć od nowa),
ale może chociaż trochę????




Mój gust zmieniał się i ciągle się zmienia, a nasze wnętrza to w dużej mierze przypadkowa mebli dostępnych w danym czasie w pobliskich sklepach meblowych.

Był czas kiedy ściany w naszym domu miały bardzo wyraziste kolory. (Dzisiaj też jest parę takich, ale tylko w pokojach dziewczyn-to ich królestwo, tam one decydują).
Wtedy nie wyobrażałam sobie bieli na ścianach- (chociaż białe meble podobały mi się zawsze).
 Pamiętam jak chciałam pierwsze meble do kuchni mieć białe, lecz niestety jedyne białe dostępne ponad 20lat temu, były o wiele za wielkie na powierzchnię naszej małej kuchni :)
(wtedy meble kupowało się całymi zestawami, nie było opcji zamówienia pod wymiar)

Potem po przeprowadzce do nowego domu, długo szukałam białej kanapy.
 W końcu poddałam się i kupiliśmy pomarańczowy komplet wypoczynkowy!!
- jedyny jednobarwny jaki był w sklepie :-))

Dzisiaj jestem już trochę bardziej świadoma tego czego chcę, jak ma wyglądać mój dom, w jakich wnętrzach dobrze się czuję. 

I chociaż lubię biel i podobają mi się zdjęcia skandynawskich wnętrz, 
 to w takim białym i surowym wnętrzu chybabym umarła.

Przecierki, odrapania i falbanki shabby chic, też tylko na zdjęciach- w realu jakoś do mnie nie przemawiają...
Podziwiam to wszystko w necie i w czasopismach, a potem w sklepie ciągnie mnie do czegoś innego...










Od surowego drewna, bardziej wolę gładkie, lakierowane powierzchnie.
Zamiast prostych skandynawskich stołków ciągnie mnie do miękkich tapicerowanych mebli..

Bardziej ciągnie mnie do klasyki, do elegancji...
Najbardziej bliski jest mi styl amerykański, a zwłaszcza Nowojorski.
Z szykiem, szklanymi i metalicznymi dodatkami i pięknymi tkaninami...
No i te lampy!!!!
Na nie jestem najbardziej chora.....




Styl bardzo drogi do zrealizowania u nas- niestety....







Może małymi kroczkami?....
Wiele można osiągnąć dodatkami- odpowiednie lampy, akcesoria, tkaniny

Przecież marzenia są po to, aby się spełniały :)))

I jedno z moich marzeń- zegar- który mam nadzieję niedługo zawiśnie w moim salonie.
Co prawda w nieco mniejszej wersji, ale jednak :)))



Marzeniom trzeba trochę pomagać :)))))))

Więc dosyć marudzenia, czas działać :))

Buziaki

Wszystkie zdjęcia w dzisiejszym poście pochodzą z internetu.




środa, 21 stycznia 2015

lekarstwo na stres...


Życie układa się pasmami. Raz jest dobrze a raz źle. Czasem jest nijak.
Przychodzą czasem dni pełne stresu, lęku i łez.
Co robicie w takie dni ? Jak sobie radzicie ze stresem?

Ja sprzątam.......
Zawsze kiedy dopada mnie jakiś stres, łapię za ścierę i sprzątam cały dom....
Robię to mimowolnie, podświadomie.

Jedni stres zajadają, jedni się załamują- a ja sprzątam....
Taka praca fizyczna przynosi mi ulgę, daje możliwość spokojnego pomyślenia. 
Roznosi mnie wtedy. Nie mogę spokojnie usiedzieć, muszę coś robić, ruszać się.
Gdybym usiadła spokojnie to ryczałabym jak bóbr, załamałabym się.

Próbuję stres i strach zakryć pracą, stłamsić go...
Praca mnie w jakiś sposób uspokaja, wycisza, daje możliwość spokojnego pomyślenia, przeanalizowania problemu.

Nie zawsze da się wymyślić rozwiązanie.
Są sytuacje- np: choroba bliskiej osoby- kiedy nie można nic zrobić,
 kiedy jesteśmy bezsilni, nic nie zależy od nas choćbyśmy się nie wiem jak starali.
 Kiedy trzeba po prostu czekać....

I to czekanie jest najgorsze, zabija mnie kawałek po kawałku...
W takim ciężkim stresie teraz żyję...
Taki noszę w sobie lęk, bezsilność mnie dobija.
Ale wiem, że nic nie zależy ode mnie, mogę tylko czekać i modlić się o cud...


Wracam więc do moich porządków, wyżyję się na ścierce i mopie...
Może przyniosą mi choć trochę ulgi...





niedziela, 18 stycznia 2015

Siostrzany pokój...

Mieszkanie na poddaszu ma swoje uroki , ale też wiele z tym problemu.
 Na pewno wnętrza takie zyskują na uroku i klimacie , niestety ciężko tu z funkcjonalnością, no i  ciężko wpasować w taką przestrzeń typowe meble ze sklepu.
Mówię oczywiście o tych poddaszach niskich, bo szczęśliwi posiadacze wysokiego poddasza takich zmartwień nie mają, bądź są one zminimalizowane.

Największym wyzwaniem dla mnie w naszym domu, było urządzenie pokoju na najwyższej kondygnacji, gdzie sufit schodzi aż do podłogi, przez co pokój jest dość wąski. 
Dodatkowo pokój ma aż dwie lokatorki :


Zadanie niełatwe, ponieważ różnica wieku wynosi 12 lat!! (21 i 9 lat)
Trudno pogodzić gusta i potrzeby dziewczyn w tak różnym wieku....
Starsza uwielbia biel i minimalizm w przytulnej wersji, 
a młoda- wiadomo- róż, maskotki, plakaty i ogólny bałagan stylistyczny....



Dlaczego razem?
- Kiedy najmłodsza córka skończyła 6 lat i poszła do szkoły, doszłam do wniosku, że pora wyprowadzić ją z naszej sypialni. Z powodu braku wolnych pokoi- musiała wprowadzić się do którejś ze starszych sióstr.



Ze względu na metraż - padło na pokój osiemnastoletniej wówczas Anety. Fakt, że rozpoczynała właśnie studia i wracała do domu tylko na weekendy, też ułatwił decyzję.



(Wszystkie białe meble w tym pokoju zrobiłam sama, reszta to części składowe meblościanki jaką kupiliśmy po przeprowadzce do tego domu).

Na małej przestrzeni musiałam zmieścić dwa łóżka, biurko, miejsce na bibeloty, no i jeszcze jakieś szafki. Całą sytuację ratuje dosyć obszerna garderoba, która znajduje się po drugiej stronie pokoju.
Cała powierzchnia podzielona jest na trzy "pomieszczenia"
-główny pokój- sypialnio- bawialnia, przedpokój i garderoba.

 Żeby nie wyszedł post tasiemiec, podzieliłam temat na dwie części.
Dzisiaj pokazuję tylko sypialnię.

Aby zmieścić dwa łóżka- wsunęłam jedno pod drugie.
Stolarz dorobił mi nową ramę na kółkach do istniejącego materaca.
W tygodniu, kiedy Justynka jest sama- śpi na górnym łóżku, a w weekendy przenosi się na łóżko 
wysuwane.



Od tego pokoju rozpoczęła się moja przygoda z bielą :))

Tu też wprawiałam się w tapicerowaniu zagłówka :))






Wiklinowy kosz na pranie mojej babci służy do przechowywanie pościeli i koców.

Aby maksymalnie wykorzystać każdy zakamarek pokoju- z jednej strony, przez całą długość pokoju zrobiłam półkę- regalik, która mieści szkolne pomoce obu dziewczyn i jednocześnie jest miejscem na wyeksponowanie niewielkich bibelotów.





Biurko jest zbyt wielkie jak na tę przestrzeń i powinno być białe bo stoi w ciemnym kącie, ale jest pojemne i szkoda było go wyrzucać. Zmiana na mniejsze- białe, to jedno z zadań do zrealizowania (może w tym roku?) 



W pokoju mieszkają jeszcze rybki- każda z nas ma po jednej swojej rybce 
i każda nadała swojej imię :))
Tutaj do zdjęcia pozował- bojownik Justynki- Stefan i mój skalar- Zbysiu :))




Jak widzicie to naprawdę trudna i mała przestrzeń jak dla dwojga.

Starałam się efektywnie wykorzystać każdy skrawek pokoju, mając również na uwadze funkcjonalność i estetykę. Chociaż ciężko mówić o estetyce, kiedy trzeba zmieścić na małej powierzchni tak wiele.

W następnym poście pokażę wam dalszą część pokoju. 

Miłego tygodnia :)

środa, 14 stycznia 2015

żółte zadanie....


W ubiegłym roku (czujecie jak to brzmi-"w ubiegłym roku"-przecież to parę dni temu dopiero było..
ciężko się przyzwyczaić :)
Wracając do tematu- w ubiegłym roku pokazywałam wam przemianę, a właściwie stworzenie swojego kącika krawieckiego KLIK ale nigdy nie pokazywałam niczego co by tam powstało.
No to jest okazja...


Przychodzi wczoraj najmłodsza moja latorośl ze szkoły (dla przypomnienia lat 9) i już od progu komenderuje:
"mama ubieraj się, jedziemy do sklepu na zakupy.
Jutro w szkole mamy dzień koloru żółtego (miałyście tak???? bo ja nie), wszyscy muszą być ubrani na żółto, a klasa która będzie najbardziej żółta dostanie nagrodę......
Musisz mi kupić żółte leginsy albo rajstopy i spódnicę, no i bluzkę....

Mama- czyli ja- kopara w dół, zonk na całego :))

No, gdy pierwszy szok minął, zaczynam myśleć skąd by tu żółte ciuchy znaleźć bez naruszania domowego budżetu. Bluzeczkę ma- letnią wprawdzie ale jest, no ale co z dołem?
Poszperałam w pamięci i w zasobach materiałowych i jest!!!
Kawałek żółtej bawełny - akurat starczy na spódniczkę :-))



Usiadłam, uszyłam.....
Materiał przeleżał dobre kilka lat (dobrze że przy okazji remontu pracowni wszystkie takie kupony powypierałam).
W międzyczasie przypomniałam sobie jeszcze, że ma też żółty żakiecik...
Córka zadowolona- ja też, bo obyło się bez wyprawy na sklepy :)
Poszła do szkoły żółciutka jak kurczaczek  :))



A powiem wam, że mam tak często...
W grudniu Aneta miała uroczyste wręczenie dyplomów licencjackich
(czytaj: nowa kiecka :)

Fason, obrany ale modelka daleko -150km od domu.
Wróciła  w czwartek po 19.00 a na piątek sukienka musiała być gotowa.
Szyłam do 2.00 w nocy i wyszło mi takie coś....



Był taki express, że nie zdążyłam więcej fotek zrobić :-))

Z innych w miarę świeżych prac krawieckich...


PRZÓD
TYŁ

PRZÓD
TYŁ


To tylko kilka z prac jakie powstają w moim krawieckim atelier :))
Do tego całkiem spora ilość przeróbek, szycie poduch, poduszek i mniejszych prac krawieckich..

 Można by tak wymieniać jeszcze długo,
 ale nie wiem czy chcecie tutaj oglądać moje krawieckie wypociny. 

Może zrobię z tego regularny cykl postów?....

Pozdrawiam Was cieplutko :))




sobota, 10 stycznia 2015

Nie lubię ciemnych kątów...

 Złapało mnie jakieś przeziębienie, więc siedzę sobie, popijam mleko z miodem i czosnkiem
 i piszę do was posta :)))

W czasie adwentu ustawiam na parapecie w kuchni świecznik adwentowy,
 który rozświetla ciemności.
Przyzwyczaiłam się już do światła w tym miejscu i teraz kiedy świecznik powędrował do pudła, wieczorami w kuchni zrobiło się jakoś mało przytulnie a okno straszyło czarną "dziurą"(tym bardziej, że w grudniu zabudowałam sobie całą wnękę okienną w kuchni i powierzchnia parapetu przyjemnie się zwiększyła, ale o tym innym razem). Jakiś czas temu w pepco widziałam fajną przecenioną lampkę. Od razu wiedziałam, gdzie mi spasuje :-) chociaż miałam trochę dylematu, bo w pokoju pod telewizorem wygląda równie dobrze- chyba muszę kupić jeszcze jedną :))))




Kiedyś przeczytałam, że według feng shui kąty w domu nie powinny stać puste, bo gromadzą złą energię. Rozejrzałam się wtedy po swoim domu i zauważyłam, że intuicyjnie chyba wyczułam tę zasadę, bo każdy kąt (róg) w moim domu jest zagospodarowany...
Poszłam nawet dalej- ja lubię jak w kącie świeci lampa....



Posadziłam też w misie zeszłoroczne hiacynty i mini żonkile- mam nadzieję, że zakwitną
W ogóle to zapomniałam o nich i zostawiłam w koszu na dworze. Całe szczęście, że czternastostopniowe mrozy nie zrobiły im wielkiej szkody :))


Teraz to już tylko " Byle do wiosny!!"

Pozdrawiam gorąco





czwartek, 8 stycznia 2015

No i po....



Po świętach.... wszystkich......
Koniec starego i początek nowego roku to niekończący się pochód świąt...

Nie powiem- święta są fajne- ale co za dużo to niezdrowo...
Uwielbiam Boże Narodzenie, lubię Nowy Rok i Trzech Króli też...
-tylko dlaczego tak skumulowane?



Odetchnęłam z ulgą że to już koniec, że wraca normalność, codzienność.
Wiem, że to się równa więcej obowiązków, więcej zajęć, ale lubię taką codzienność- dla mnie to jest właśnie normalność :-) Święta są fajne, ale ...."od święta"
Nie lubię tego odhaczania rzeczy do zrobienia- przed świętami- i po.
Wolę jak życie toczy się swoim utartym rytmem :-)


Od dzisiaj zaczęłam sprzątanie ozdób świątecznych.
Zawsze wtedy mam takie dwa skrajne uczucia:
z jednej strony żal, że cudowne, wyczekiwane Święta już za nami-
-a z drugiej radość z nowego które nadchodzi..


  Zawsze  kiedy znika choinka i wszystkie większe ozdoby, w domu robi się jakoś jaśniej, więcej miejsca.....nie wiem jak to ująć.......to takie uczucie jakby po przemeblowaniu domu- niby te same meble, ale jakoś tak świeżo, przestronnie i inaczej...

I pewnie, że szkoda, że nie ma już choinki i większości ozdób,
ale ta "nowość" też cieszy i daje nadzieję na nowe, inne, lepsze...



Ostatnie kilka ujęć naszego domu w świątecznej szacie....
Tak będzie znowu dopiero za 11 miesięcy...



Pozdrawiam serdecznie


czwartek, 1 stycznia 2015

2015!!!!!!!!!!!

Witajcie  w Nowym Roku!

Wszystkiego co najlepsze, najpiękniejsze, naj, naj, naj....
Miłości, zrozumienia, ciepła rodzinnego, życzliwości i satysfakcji zawodowej.....
Wielu nowych pomysłów, kreatywności i wytrwałości....


Jaki będzie ten nowy rok? Nie wiem....
niczego nie planuję...
nie robię żadnych noworocznych  postanowień...
staram się nie zamartwiać na zapas, ani nie mieć żadnych wyobrażeń co do przyszłości.
Wierzę, że będzie jak ma być...
Nie chcę oczekiwać zbyt wiele- lepiej być milej zaskoczonym, niż gorzko rozczarowanym :)

Jaki był stary rok? Dobry :-)
Pod wieloma względami....
I rodzinnie i zdrowotnie i zawodowo i wnętrzarsko :)

Nasz dom stał się jaśniejszy, przytulniejszy- bardziej nasz :)
 Wiele się zmieniło, ale nie będę robić żadnych zestawień-
kto zagląda ten wie :))

Dziękuję, że byłyście ze mną, że zaglądałyście, kibicowałyście....
Dziękuję za każdy komentarz i każdy wpis :))

W grudniu minął rok mojego blogowania, niedługo może jakaś rozdawajka?

Jeszcze raz życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku.
 Pozdrawiam